Moja skóra bywa naprawdę kapryśna i często jej nie rozumiem. Kiedy w myślach ją pochwalę, bo jestem zadowolony z jej kondycji i wyglądu, ta postanawia to wszystko zrujnować. Nie zmagam się z trądzikiem, ale zmiany bywają naprawdę dokuczliwe, a pozbycie się ich czasami trwa nawet tygodniami. Moja cera jakiś czas temu przechodziła gorszy okres. Była przesuszona i ściągnięta mimo odpowiedniego nawilżania. Dodatkowo nie wiadomo skąd i dlaczego pojawiało się na niej coś nowego. Wygląd mojej skóry twarzy odbija się na moim samopoczuciu i pewności siebie, dlatego robię, co mogę, żeby utrzymać go w stanie, jakim bym sobie życzył. Kryzysową sytuację uratował krem do twarzy Drunk Elephant Bora Barrier, z którym dzisiaj do was przychodzę.

Krem do twarzy Drunk Elephant Bora Barrier – opis

Drunk Elephant Bora Barrier™ to regenerująco-naprawczy krem do twarzy. Jego głównym zadaniem jest kompleksowa odbudowa bariery ochronnej skóry, zapewniając jej prawidłowe funkcjonowanie, które jest kluczem do – mówiąc bardzo ogólnie – wszystkiego. Krem wyróżnia ultrabogata w ceramidy, peptydy i lipidy (ale nie tylko) naprawcza formuła, która silnie nawilża, głęboko odżywia i ujędrnia skórę. Jest dedykowany dla jej każdego rodzaju, ale w szczególności doceni go cera wrażliwa, sucha, dojrzała, podrażniona i zaczerwieniona. Przywraca komfort i ukojenie oraz stymuluje naturalną produkcję kolagenu, dzięki czemu zwiększa elastyczność i jędrność skóry.

Naprawczy krem do twarzy Drunk Elephant Bora Barrier – skład

Formuła kremu jest tak bogata, że nie sposób wymienić wszystkich składników w niej zawartych. Bazuje na kompleksie 6-Butterlipid Complex, na który składają się m.in. 3 ceramidy oraz bogata w niezbędne kwasy tłuszczowe witamina F. To mieszanka, która wzmacnia barierę hydrolipidową, zwiększa poziom nawilżenia skóry oraz wspiera naturalną produkcję naturalnych ceramidów i kwasu hialuronowego. W recepturze kremu należy wyróżnić też m.in.:

  • glukoniany cynku i miedzi, czyli sole mineralne, które łagodzą podrażnienia i zaczerwienienia oraz opóźniają procesy starzenia.
  • alpha-glucan pozyskiwany z ryżu, o właściwościach kojących i nawilżających.
  • resweratrol i astaksantyna, czyli silne antyoksydanty, które opóźniają starzenie się skóry. Warto podkreślić fakt, że astaksantyna jest najsilniejszym odkrytym dotychczas antyoksydantem, który działa nawet 65 razy mocniej niż witamina C.
  • peptydy, które pobudzają produkcję kolagenu, dzięki czemu poprawiają jędrność skóry i optycznie ją odmładzają.
  • 2 formy witaminy C, czyli dodatkowy antyoksydant, który również wpływają na syntezę kolagenu, a dodatkowo działają rozjaśniająco, rozświetlająco i przeciwstarzeniowo.

Warto odnotować fakt, że marka Drunk Elephant wykluczyła ze składów swoich kosmetyków tzw. Podejrzaną Szóstkę, czyli składniki o wątpliwym działaniu na skórę. Nie znajdziemy w nich zatem olejków eterycznych, alkoholi, silikonów, chemicznych filtrów UV, barwników i SLS.

Recenzja kremu do twarzy Drunk Elephant Bora Barrier – moje wrażenia

Drunk Elephant Bora Barrier jest dla mnie kremem wszechstronnym i wielozadaniowym. Stosuję go na noc i nie ukrywam, że szybko stał się najbardziej wyczekanym przeze mnie etapem wieczornej pielęgnacji. Jest jej perfekcyjnym zwieńczeniem. Jego konsystencja jest masełkowata i dość gęsta, ale przy tym zadziwiająco lekka, jak na tego typu krem. Nie ma mowy o obciążeniu skóry, doskonale się wchłania i nie pozostawia po sobie tłustej warstwy, a jedynie przyjemną powłokę. Jego aplikacja jest czystą przyjemnością. Daje mi poczucie odpowiedniego zaopiekowania mojej skóry. Chwilę po aplikacji czyni ją aksamitnie miękką, elastyczną, wygładzoną i sprężystą. Pozostawia po sobie satynowe wykończenie. Ale to nie wszystko, bo najważniejsze za chwilę.

fot. materiały prywatne

Każdego dnia rano – bez wyjątków – budzę się z ukojoną i odprężoną skórą bez uczucia dyskomfortu i suchości, co wcześniej często mi dokuczało. Jest nawilżona, gładka i wygląda na odżywioną. Co doceniam najbardziej, to że nie są to efekty krótkotrwałe, jedynie na czas aplikacji kremu. Początkowo był dla mojej cery „opatrunkiem”, który pozwolił jej szybko i w pełni się zregenerować. Później uodpornił ją na podrażnienia i odczuwalnie wzmocnił. Odnoszę wrażenie, że po prostu zmniejszył jej wrażliwość i w pewnym sensie ją „naprawił”. Widzę, że przywrócił ją na dobre tory, bo już długo nie widziałem niedoskonałości, które jeszcze do niedawna nie dawały mi spokoju. Zauważalnie poprawił jej jakość, która przełożyła się na ogólny wygląd.

Zobacz także:

Krem z ceramidami Bielenda Supremelab Barrier Renew

Nie rozstaję się z ceramidami, odkąd zauważyłem, że moja skóra pokochała je od pierwszego użycia. Na liście moich ulubieńców, które je zawierają, poza Bora Barrier jest też krem Bielenda SUPREMELAB Barrier Renew. To krem z ceramidami, który poleciła mi dermatolożka. Nie zrezygnowałem z niego jednak całkowicie. Bardzo go lubię i sobie cenię, zwłaszcza w tej kategorii cenowej. Co jakiś czas – stosując naprzemiennie z Drunk Elephant Bora Barrier – urozmaicam nim wieczorną skincare routine.